Słynna grupa rockowa Metallica przygotowuje się do pierwszego, niezależnego wydania płyty – koncertu DVD pt. “Quebec Magnetic”. Płyta zostanie wydana przez wytwórnię z ameryki północnej (obecnie bez nazwy), założoną przez sam zespół. Materiał na płytę został nagrany podczas dwóch koncertów trasy ‘Death Magnetic‘ z 2009 roku, a sama płyta ma być dostępna w sprzedaży od 10 grudnia.
Metallica to kolejny przykład dużego zespołu, który opuścił wytwórnię płytową decydując się na pójście drogą niezależną. Niedawno, po 15 latach, współpracę z Universal Music Group zakończył zespół Blink-182, a podobno także Aerosmith przygotowuje się do podobnego ruchu.
Nie ma wątpliwości co do tego, że bez pomocy dużych wytwórni płytowych, zespoły tego formatu nie były by tak popularne jak są teraz, niemniej jednak przyznać trzeba, że przemysł muzyczny w czasach kiedy te zespoły zaczynały, był całkiem inny od tego jaki jest on w czasach dzisiejszych.
Powstaje pytanie, jaką rolę w dzisiejszych czasach odgrywa wytwórnia płytowa, skoro coraz więcej zespołów, i dużych i małych, decyduje się na pójście drogą niezależną?
Przyznaję, że jest to tendencja, która mnie cieszy. Niezależność muzyczna zrodzona dzięki internetowi była motorem do powstania tego bloga, a przykłady tak dużych zespołów tylko potwierdzają, że nawet wpisy już sprzed 3 lat były trafne i są wciąż aktualne:
Jak zmienił się rynek muzyczny – cz.1
Jak zmienił się rynek muzyczny – cz.2
Biznes muzyczny przed- i w czasach internetu
Niezależnie? jaki ma sens to słowo, jeśli oni mają kasy jak lodu? 🙂
niezależlnie, czyli pod własnym szyldem, z pełnymi prawami do muzyki czego tak naprawdę nie mieli nagrywając dla wytwórni, dla której zarabiali przez już dłuższy czas. no a to że mają kasy jak lodu to swoją drogą:D
Dla mnie "niezależny release" oznacza od razu, że środki finansowe są ograniczone, że jest trudno, że wykorzystujesz np. social media, żeby myślą nadrobić za pieniądze. Chyba mogę powiedzieć, że w pewnym sensie Metallica to wielka firma? Taka wielka firma, jak te wytwórnie z którymi dali sobie spokój w kwestii wydania tego DVD. Więc ja myślę, że jedyne co się zmieniło przez tą niezależność to cashflow – więcej leci do kieszeni. I tak filozoficznie to sobie reasumuję, że przy takich warunkach jak Metallica, "niezależne wydanie" jest niezależne, ale jedynie z definicji. Ale chyba nie o to nam chodzi jak myślimy o niezależności – takiej prawdziwej, w której prawdopodobnie większość czytelników tego bloga chciałaby coś osiągnąć.
wiesz co wielu muzyków którzy mają bądź mieli kontrakt z dużą wytwórnią często boli? świadomość bycia w pewnym sensie kupionym przez wytwórnie, działających pod dyktando wytwórni zrzekając się w pewnym sensie wolności, a co najważniejsze praw do muzyki. zapewne zdajesz sobie sprawę z tego, że podpisując kontrakt nagraniowy z dużą wytwórnią, prawa do muzyki posiada wytwórnia, nie ty. tak działa standardowy kontrakt. jasne, wytwórnia wykłada kasę (chociaż w tych czasach coraz rzadziej, coraz mniejsze kwoty i patrząc na inne kryteria), nagrywasz płytę, a późniejsz 'odrabiasz' za kasę wyłożoną na płytę. fajnie, bo wytwórnie są w stanie zorganizować dobrą promocję itd. niby wszystko ok, ale kiedy się już spłaciło taką powiedzmy pożyczkę, prawa do muzyki posiada wytwórnia. to tak jakbyś wziął z banku kredyt mieszkaniowy. kupiłeś, mieszkasz, ale po spłaceniu kredytu, dom nie jest twój tylko banku. i ciągle musisz robić pod dyktando.
nie neguję wytwórni, jeśli dla kogoś to jest priorytet to czemu nie. trzeba tylko rozumieć dobrze, że wytwórnie to przede wszystkim insytucje finansowe. one muszą zarabiać i to jest dla nich priorytetem. muzyka? zapewne w jakimś stopniu też, ale przede wszystkim potencjał nabywczy ze strony potencjalnego odbiorcy.. żeby pojawić się na radarze wytwórni nie wystarczy fajnie grać i marzyć, że ktoś pojawi się na koncercie i zaproponuje kontrakt. tak było 40lat temu:D
Jak masz kontrakt "360", to trzeba jeszcze oprócz muzyki sprzedać duszę. Ale z tego co wiem, nie zawsze sprzedajesz muzykę w całości wytwórni, jest też takie rozwiązanie że wytwórnia otrzymuje jedynie prawa do komercyjnej dystrybucji materiału. Masz rację, już dawno nie ma takich warunków w przyrodzie, jak to stereotypowo ludzie lubią zakładać…
chyba nie ma co lecieć tak ze skrajności w skrajność, powiedziałbym że zazwyczaj zespół(z tych, które ja słucham) wydaje się w początkowej fazie własnym nakładem, a potem znajduje jakiś label będący daleko poza "wielką piątką", który to wyda ładnie, ale nie zrobi promocji na pudełku od corn flakesów… 🙂 Nie wiem, jak wygląda kontrakt np. zespołu Riverside w labelu Mystic i w jaki sposób rozwiązano kwestię praw do muzyki.
Fajny blog. 🙂
dzięki!:D
to o czym wspomniałeś to kontrakt dystrybucyjny. ale taki kontrakt żeby w ogóle być w stanie podpisać, trzeba też spełniać jakieś kryteria.
co moim zdaniem jest błędem, który popełnia cała masa zespołów to to, że od razu próbują nagrać całą płytę, wydać i wierzyć w to, że jakoś to będzie.. jak nagrywasz dla przyjemności i masz na to kasę to inna sprawa, ale jak tak jak w przypadku większości, masz ograniczony budżet, czas i możliwości, to trzeba działać strategicznie..